niedziela, 28 września 2014

Dzień 11 Miraz - Sobrado dos Monxes: czasem słońce, czasem deszcz

Kiedy pada nie ma mgły i jest ciepło.  To główna zaleta deszczu w Galicji.

Z Mariz wyszliśmy bardzo wcześnie, tuż po 7 rano, tzn. w zupełnych ciemnościach. Szlak znajdowaliśmy dzięki latarce. Po chwili zaczął padać deszcz. Lekki, dość ciepły deszcz. Było ciemno, ale przyjemnie.  Zdecydowanie lepiej szło się nam w tym deszczu niż we mgle, przez ostatnie kilka dni.

Deszcz padał nie dłużej niż godzinę. Potem wyszło słońce i już koło 10-11 zrobiło się wręcz upalnie.

W polskim przewodniku na stronie Camino de Santiago trasa jest opisana jako ciężka i prowadząca przez góry.  Na to też się nastawiliśmy.

Po pierwsze. Jakie góry? Pagórki, owszem są pagórki.  Niewielkie (!!!) pagórki. Po drugie trasa nawet nie prowadzi przez te "pagórzątka", tylko w większości drogą asfaltową przez małe wioski. Po trzecie. Owszem trasa jest męcząca, ponieważ idąc kilkanaście kilometrów drogą asfaltową można zwariować z nudów.

W efekcie przeszacowaliśmy czas potrzebny na przejście tego odcinka i dotarliśmy do Sobrado dos Monxes na 2 godziny przed otwarciem albergue. Dzisiaj śpimy w klasztorze, a mnisi otwierają dopiero o 16:30.

Klasztor, w którym jest albergue należy do zakonu cystersów.  Jego początki sięgają X wieku, ale prawdziwy rozkwit zaczął się wraz z przybyciem cystersów w połowie XII wieku. Obecnie klasztor jest bardzo zaniedbany. Ściany od środka porastają mchy i paprocie.

Na camino zaczyna się robić tłoczeniej. Pojawili się nowi pielgrzymi, którzy chcą przejść tylko ostatnie 100 kilometrów do Santiago.  Nowe twarze i nowe historie.  Wzdłuż wybrzeża można było iść cały dzień i nie spotkało się nikogo. Teraz co chwilę mijamy innych pielgrzymów, lub oni mijają nas.

Camino przyciąga różnych ludzi i różne są sposoby na przemierzanie camino.

Niektórzy idą aż z Irun, już ponad 3 tygodnie. Inni zaczęli 2 dni temu i pójdą jeszcze tylko przez 3. Cześć przemierza całą drogę na piechotę, część idzie kilka, kilkanascie kilometrów, a resztę etapu przejeżdża stopem lub autobusem. Cześć idzie kilka etapów, potem kilka jedzie autobusem i znowu idzie.
Każdy idzie swoim camino na swój sposób, tak jak pozwala mu na to czas, zdrowie i siły. Żaden sposób nie jest lepszy,  ani bardziej wartościowy. I to jest w tym wszystkim najlepsze.  To po prostu moje camino.

Z życia pielgrzyma

Najcenniejszą rzeczą jaką ma pielgrzym jest jego credencial, czyli paszport pielgrzyma. Stempluje swój credencial w każdym albergue. To jedyny dowód, że pielgrzym odbył swoją wędrówkę i jedyny sposób, żeby otrzymać swoją "kompostelkę" - poświadczenie odbycia pielgrzymki wydane przez Katedrę Santiago de Compostela. Im bliżej Santiago, tym cenniejszy staje się credencial, bo tylko przejście ostatnich 100 kilometrów uprawnia do otrzymania "kompostelki".