Niedawno przeczytałem, że król Asturii Ramiro I wyruszył na wojnę z Maurami, którzy rządzili wtedy niemal całym półwyspem pod wpływem snu. W śnie tym św. Jakub namawiał go do wojny z Arabami. 23 maja 844 roku w bitwie pod Clavijo w decydującym momencie św. Jakub pojawił się na polu bitwy w zbroi i na białym koniu. Dzielnie walcząc z przeciwnikiem przechylił szalę zwycięstwa na stronę wojsk chrześcijańskich. Nieźle jak na kogoś, kto był za życia rybakiem, a nie żołnierzem.
Od tego czasu Chrześcijanie walczący z Maurami na Półwyspie Pirenejskim ruszając do boju wołali "Sant Iacob", co przeszło w kastylijskie "Santiago". Sam Święty dorobił się tytułu "Matamoros", co oznacza "Pogromca Maurów", albo raczej "Zabójca Maurów".
Jakkolwiek prawdziwość tych wydarzeń jest więcej niż wątpliwa, św. Jakub stał się ważnym symbolem Rekonkwisty (odbicia Półwyspu Pirenejskiego z rąk Arabów). Nie tylko jednoczył królestwa hiszpańskiej chrześcijańskiej Północy w walce z Maurami, ale również podnosił wagę tej wojny.
Imię św. Jakub zadziałało jak doskonała reklama zwiększając napływ rycerzy z innych części Europy. Wojna z niewiernymi firmowana imieniem św. Jakuba stała się sprawą całego kontynentu.
Dzisiaj tysiące ludzi podążają do grobu św. Jakuba. Niedługo ja również dołączę do tego grona. Jak się okazuje "za mundurem wszyscy sznurem".