piątek, 19 września 2014

Dzień 2 Aviles - El Pito: *człowiek strzela, Pan Bóg kóle nosi*

Panie Mickiewicz, co Pan wiesz o życiu? "Mierz siły na zamiary"? To może pięknie wygląda w tomiku wierszy,  ale nie w życiu.

Dzisiaj mieliśmy dojść do Soto de Luina. Około 38 km. Początkowo szło się rewelacyjnie.  Tym razem oszczędzone nam zostało towarzystwo asfaltowej i nudnej drogi.

Szliśmy wśród wiejskich krajobrazów Asturii, z kamiennymi chatami zdobinymi wizerunkami Matki Boskiej, spiżarniami wznoszonymi na 4  palach, pastwiskami i łąkami.

W Salinas zobaczyliśmy morze i tak mniej więcej szło nam świetnie aż do El Castillo.

Tam opuściły nas sily. Dalej nie tyle szliśmy, ile wlekliśmy się.  Minęliśmy Muros de Nalon i tam postanowiliśmy skrócić dzisiejszy etap.

Droga z Muros do El Pito prowadzi przez las. Jest tam przyjemnie chłodno i ozeźwiajaco. Ale te kilka kilometrów to była prawdziwa męka.  Żadne tam drzewa, żaden chłód i piękno natury - dotrzeć do albergue, stawiać krok za krokiem i nie przewrócić się. Nie myśleć o zmęczeniu tylko iść. Jeszcze kilometr, jeszcze tylko kilkaset metrów.

Upadać jest rzeczą ludzką. Mam poczucie, że dzisiaj upadłem. Coś sobie zaplanowałem, obiecałem i ... Czy mam poczucie że zawiodłem? Z jednej strony tak. Ale może to właśnie o to w ty chodzi. Coś sobie zaplanujesz, a życie zmienia twój plan. To takie frustrujące,  ale chyba trzeba to poprostu zaakceptować i iść dalej.

Jutro idziemy i gdzieś po drodze będziemy musieli to nadrobić.  A jak się nie uda? To co z tego. Powiemy sobie jak radził Pan Wołodyjowski "Nic to" i pójdziemy dalej.

Schronisko w El Pito jest prywatne, więc kosztuje ponad 2 razy więcej niż miejskie - 12,50 euro za łóżko w 4 osobowej sali.

Schronisko w Aviles jest większe, mniej sterylne,  ale bardziej przyjmne, niż El Pito.