wtorek, 30 września 2014

Dzień 13 Arzua - Pedrouzo: autostrada do Santiago

Udało się. Wyruszyłem rano w drogę. 

Ból nieco  zelżał i byłem w stanie  przejść 18 kilometrów.  Zdecydowaliśmy się dojść dzisiaj do Pedrouzo, zostać tutaj na noc i jutro dość bezpośrednio stąd do Santiago. To kolejne 18 kilometrów, które chyba dam radę przejść. 

To irytujące, kiedy sypie się plan. Czasami jednak, żeby dotrzeć do celu, trzeba zmienić ustalony plan. To trudne, bo często przywiązuje się większą wagę do planu niż do celu. Przynajmniej ja tak mam.

Idę, to najważniejsze. I jest szansa, że jutro dojdę do Santiago - tak jak to sobie obiecałem. Może bardziej dokuśtykam. Ale liczy się efekt. 

W Arzua weszliśmy na szlak francuski. Cytując Marię Peszek "szlag trafił święty spokój...". Jesteśmy na prawdziwej autostradzie.  Można zapomnieć o ciszy. Rozmyślanie w drodze? Kontemplacja przyrody? Keep dreaming! Sznur pielgrzymów za tobą, sznur przed tobą.  Słuchać tylko francuski, angielski, niemiecki, hiszpański, japoński, ... wszystkie języki świata.  I coraz więcej polskiego.

Ach, gdzież jesteście bezdroża Camino del Norte,  gdzie można było iść cały dzień i nie spotkać żadnego człowieka. Gdzie, jak się miało szczęście, to trzeba było iść tylko 3 godziny, żeby znaleźć otwarty bar. Tutaj barów jak "mrówków". Przydrożne stragany z pamiątkami, a nawet automaty z napojami. Jeśli ktoś przepada za Krupówkami w Zakopanem lub Monciakiem w Sopocie,  ten odcinek jest dla niego. Pewien Niemiec, którego spotykaliśmy od początku, już trzy dni temu pojechał na wybrzeże, żeby kontynuować camino szlakiem angielskim, bo na del Norte zaczęło sie robić dla niego zbyt tłoczno. Wiedział, co robił.

Tęsknię za ciszą o poranku, za bezludnymi ścieżkami, za smakiem lodowatej wody z bidonu, bo nie ma gdzie kupić czegokolwiek ciepłego,  nawet za krowimi plackami na drodze, bo tutaj wszystko tak ślicznie wysprzątane.

A najbardziej tęsknię za Drogą.  Bo wiem, że to już koniec. Kiedy w czwartek wstanę, nigdzie nie pójdę.  A ja, chociaż nie mogę, chcę iść.  Droga wciąga, niemal jak narkotyk. Nic nie może równać się z tym uczuciem wolności, kiedy wychodzisz w półmroku i chłodzie poranka na drogę i ruszasz przed siebie. I nie wiesz, co dzisiaj Droga ci przyniesie.

Poczułem to na początku 2 tygodnia naszej wędrówki. Kiedy już przywykłem do zmęczenia i rutyny życia na camino. Poczułem jak Droga mnie wciąga.  Zniknął niepokój przed nieznanym,  pojawiła się ciekawość. Kiedy szedlem,  nie myślałem już tylko o tym, żeby już dojść, ale po prostu chciałem iść. Tylko to miało znaczenie.

Wiem, że tu wrócę.  Na camino. Wędrować.  W Hiszpanii,  czy w Polsce - bez znaczenia.

Na całym camino, którym szliśmy pojawiały się w różnych miejscach napisy zostawione przez wędrowców "Lennon" i "Imagine". Na dzisiejszym odcinku, ktoś napisał  kolejne urywki z Imagine na śmietnikach.  Camino stało sie piosenką, hymnem.

Kiedy wyruszyliśmy na camino, porównywaliśmy się do Drużyny Pierścienia zmierzającej do Mordoru. Jak się okazuje nie my jedni.  The Fellowship of the Camino.

Ludzie na camino umierają.  Czasami w drodze, czasami po dotarciu do celu. Czasami gwałtownie,  czasami w spokoju w łóżku.  Czasami ktoś zbuduje dla nich mały kopczyk przy camino i opisze ich historię.  Inni przechodzący dokładają do niego kamyki lub zdjęcia tych, co również umarli na camino.  Dzisiaj mijaliśmy takie miejsca. Rzeka camino niesie tysiące małych ludzkich stateczków na swych falach, czasami któryś z nich rozstrzaska się o skały, a resztki wyrzuci na brzeg.

Dziś na każdym słupku z oznaczeniem szlaku nazwiska i daty.  Ludzie niczym galicyjskie krowy zostawiają po sobie ślad (chociaż trwalszy niż one) - tu byłem/am.

Oznaczenia szlaków znów się zmieniły. Teraz to strzałka oznacza kierunek. Muszle są ustawione dowolnie.  Dlaczego? A może pytanie powinno brzmieć: Dlaczego nie? Czasami wydaje się, że w Hiszpanii to odpowiedź na wiele pytań nurtujących przyjezdnych: A dlaczego by nie?

Z życia pielgrzyma

Na camino jak w wojsku. Pielgrzym wstaje o 6:30, bo wszyscy tak wstają.  Do godziny 8 musi opuścić albergue.  Pielgrzym idzie spać o godzinie 22, bo wtedy zamykają albergue, a często też gaszą światło. Niech tylko ktoś się zagada lub robi zbyt wiele hałasu po 22.

Jak śpią wszyscy, to wszyscy.
Jak wstają wszyscy, to wszyscy.

Najgłośniej w albergue jest w nocy, bo chrapanie jest dozwolone - niestety.