Wyruszyliśmy po 8 rano. Poranek był bardzo zimny i wilgotny. Wszystko tonęło w gęstej mgle. Po kilku godzinach mgła opadła, słońce przywróciło ziemi, lasom i domom ich kolory, a my znaleźliśmy się w krainie malowniczych przysiółków, zielonych pastwisk, przydrożnych kamiennych krzyży i maleńkich cmentarzy. Spoczywają na nich ludzie, ktorych życie toczyło się w tym pięknym, ale też ciężkim i zamkniętym świecie.
Przez wieki jedynym źródłem wieści z dalekich stron byli pielgrzymi zmierzający, tak jak dzisiaj do Santiago. Ten niekończący się od ponad tysiąca lat strumień ludzi zmierzających do Santiago, ze swoimi pielgrzymimi laskami i swoimi ludzkimi problemami.
Ktoś na desce, przy znaku muszli napisał: "Wędrowcze! Droga nie istnieje, drogę się tworzy". Dlatego camino trwa od tak dawna. Powstaje za każdym razem na nowo, kiedy ktoś wyrusza w drogę do Santiago. Dróg jest tyle ilu jest wędrowców, bo każdy tworzy swoje własne camino.
Całe zniechęcenie zniknęło. W pewnym sensie przyzwyczaiłem się do codziennej wędrówki, zmęczenia, bólu i potu. Kiedy idę, już tego nie odczuwam. Nie koncentruję się już na tym co mi przeszkadza.
Dzięki temu moje myśli mogą swobodnie płynąć. To niemal jak medytacja.
Mysli płyną jak rzeka, meandrują, miejscami pędzą niczym górski strumień, lub leniwie toczą się i rozlewają na wielkich obszarach. Wypłukują z dna sprawy, o których wolałoby się zapomnieć, tocząc je przez kilometry, obracając na wszystkie strony. A kiedy się już nimi znudzą lub zmeczą, porzucają na brzegu.
Chwytają w swój nurt reczy błache lub istotne. Dawno zapomniane wspomnienie, lub kształt kamienia znajdującego się przy drodze.
A potem, kiedy zmęczenie bierze górę, wszystko znika. Liczy się już tylko droga, tylko kolejny krok. Liczy się tylko tu i teraz.
Dzisiejsza droga prowadziła nas niemal cały czas w górę. Szczególnie od Mondonedo. Ponad 11 kilometrowe podejście. Na szczęście nie jest strome, więc idzie się dość przyjemnie. Co prawda szlak prowadzi większą część czasu po drodze asfaltowej (niemal nie uczęszczanej), ale za to w jakże pięknych okolicznościach przyrody.
Już się prawie nie gubimy. Oznakowanie szlaku w Galicji jest rewelacyjne. Niech się Asturia uczy.
Schronisko w Gontan to prawdziwy luksus. Czyste i nowoczesne. Z balokonem i salonem. I z hospitaliero, który zna kilka słów po polsku. Brakuje tylko śniadania podawanego do łóżka.
Niedaleko schroniska bardzo dobra restauracja. Menu del dia w cenie 9 euro (od godz. 19), pprcje duże i bardzo dobre dania. Dużo, tanio, smacznie.
Z życia pielgrzyma
Po dotarciu do schroniska, wypraniu rzeczy i prysznicu, pielgrzym rusza do sklepu. Rano, kiedy pielgrzym będzie wyruszał, sklepy będą zamknięte. Otworzą je najwcześniej o 9:30 rano. Pielgrzym bedzie już wtedy od .ponad godziny w drodze.
Pielgrzym musi zawsze wcześniej sprawdzać, czy w miejscowości, gdzie jest albergue znajdują się jakiekolwiek sklepy. Jeśli nie ma, zakupy trzeba zrobić po drodze.